Wielki smutek i mnóstwo łez. Tak wyglądał pogrzeb Julii, która zginęła w pożarze w Rzeszowie
Zginęła, zanim skończyła 15 lat. Pożar odebrał życie, które dopiero się zaczynało. Wielki smutek na pogrzebie
W Rzeszowie odbył się pogrzeb 14-letniej Julii, która zginęła w tragicznym pożarze wieżowca przy ul. Popiełuszki. Dziewczynka próbowała uciec przed ogniem, który odciął drogę ewakuacji. W zadymieniu zgubiła się, a jej ciało odnaleziono dopiero po czasie – mimo długiej reanimacji, nie udało się jej uratować. Trzy dni później miała obchodzić urodziny.
Na uroczystości pogrzebowej pojawiły się tłumy młodzieży, przyjaciół i poruszonych mieszkańców. Kościół w Chmielniku wypełnił się po brzegi, a grób Julii utonął w kwiatach. Ksiądz wspominał jej wiarę i dobroć, a znajomi nie kryli łez. To nie była zwykła ceremonia – to był dramat całej społeczności, która straciła niewinne dziecko.
Śledztwo w sprawie pożaru trwa. Prokuratura wykluczyła wybuch gazu i zwarcie instalacji. Badana jest możliwość zaprószenia ognia – przypadkowego lub celowego. Mimo skali tragedii, nikt nie usłyszał zarzutów. Ewakuowano 250 osób, osiem trafiło do szpitala, a 69-letni właściciel mieszkania, w którym wybuchł ogień, jest w najcięższym stanie.
W obliczu takiej tragedii trzeba zadać pytanie: czy państwo naprawdę dba o bezpieczeństwo mieszkańców blokowisk? Czy systemy przeciwpożarowe działają, czy tylko istnieją na papierze? Julia nie powinna była zginąć. Ale zginęła – i to zobowiązuje.