
Z perspektywy dzisiejszego dnia jego historia jest jednak do bólu przejmująca.
Uczciwie przyznaje, że - kiedy pracowałam w Moskwie - nie lubiłam Aleksieja Nawalnego. Rozmowy z nim były trudne jeszcze na samym początku jego kariery w 2010 roku. Nie przepadał za dziennikarzami, chodził na tzw. ruskie marsze (nacjonalistyczne) organizowane w rocznicę wypędzenia Polaków z Kremla.
Z perspektywy dzisiejszego dnia jego historia jest jednak do bólu przejmująca. Nie mogę nie szanować go na ciężką pracę, którą włożył w budzenie Rosjan z politycznego letargu.
Nie mogę nie szanować go za determinację, którą się wykazał, wracając do Rosji po leczeniu, po otruciu go środkiem bojowym nowiczok, wiedząc, że trafi do więzienia.
Nie mogę nie szanować go za hart ducha, bo mimo 3 lat absolutnie dramatycznych warunków, w jakich był więziony, nie dał się złamać. Jeszcze dzień przed śmiercią szydził z sędziów, którzy co chwilę powiększali jego wyrok.
Nie mogę nie szanować go za odwagę, za to, że rzucił wyzwanie Władimirowi Putinowi i traktował to wyzwanie na tyle poważnie, że gotów był oddać za nie życie.
Źródło: www.facebook.com