Trzaskowski na paradach odważny, na debacie nieobecny – polityczna hipokryzja roku?
Rafał Trzaskowski po raz trzeci dumnie maszeruje na paradzie gejów i lesbijek, ale gdy przychodzi do realnej konfrontacji z Polakami podczas debaty prezydenckiej – nie ma go tam, gdzie być powinien. Czy to przypadek, czy wyrachowana strategia unikania trudnych pytań? Oto polityczna rzeczywistość, która coraz bardziej bulwersuje konserwatywną część społeczeństwa.
Trzaskowski z dumą ogłasza, że uczestniczy w kolejnej paradzie środowisk LGBT. Media liberalne pękają z zachwytu, a on sam pozuje do zdjęć, uśmiechając się szeroko. Jednak gdy Polacy oczekują od niego prawdziwej odwagi – obecności na debacie, gdzie można rozliczyć go z decyzji, obietnic i poglądów – prezydenta Warszawy nie ma. Zamiast tego wybiera bezpieczną strefę własnych sympatyków i medialnych przyklasków.
Wielu zadaje sobie pytanie: czy Trzaskowski naprawdę reprezentuje wszystkich warszawiaków i Polaków, czy tylko wybrane grupy interesu? Coraz trudniej nie odnieść wrażenia, że jego polityczna odwaga kończy się tam, gdzie zaczynają się niewygodne pytania i realna dyskusja. Na paradzie – pierwszy do zdjęcia. Na debacie – pierwszy do ucieczki.
Podsumowanie:
Polityk, który unika debaty publicznej, pokazuje, że nie szanuje wyborców i nie jest gotów na prawdziwą rozmowę o przyszłości Polski. Trzaskowski może i błyszczy na kolorowych marszach, ale w oczach wielu Polaków coraz bardziej traci wiarygodność jako kandydat na prezydenta.
Wnioski:
Odwaga to nie tylko maszerowanie w tłumie swoich zwolenników. Odwaga to także gotowość do stanięcia twarzą w twarz z przeciwnikami i odpowiedzenia na trudne pytania. Tego Trzaskowskiemu ewidentnie brakuje.
Ciekawostka:
W historii polskiej polityki to nie pierwszy raz, gdy kandydat unika konfrontacji. Jednak tak ostentacyjne lekceważenie debaty publicznej przez osobę aspirującą do najwyższego urzędu w państwie budzi uzasadniony niepokój.
Opinia:
Trzaskowski wybrał politykę pod publiczkę, zamiast polityki odpowiedzialnej. Pytanie tylko, jak długo wyborcy będą to tolerować.