Trzaskowski pod ostrzałem za kolejki do lekarzy – starcie o in vitro i zdrowie publiczne

Debata prezydencka rozpoczęła się od mocnych akcentów – Karol Nawrocki od razu wypomniał Rafałowi Trzaskowskiemu dramatycznie długie terminy do specjalistów w Warszawie, szczególnie w psychiatrii dziecięcej. Padły konkretne liczby: w jednej z przychodni najbliższy wolny termin to… lipiec 2030 roku. Nawrocki podkreślił, że w 2024 roku Warszawa pobiła niechlubny rekord długości kolejek do lekarzy, a sytuacja w stołecznej służbie zdrowia jest najgorsza od 12 lat.

Trzaskowski próbował się bronić, wskazując, że to rząd odpowiada za stan służby zdrowia w Polsce. Przekonywał, że w Warszawie powstała sieć nowoczesnych przychodni, a kryzys zdrowia psychicznego dzieci traktuje poważnie. Jednak Nawrocki nie odpuszczał, zarzucając mu brak realnych działań i odpowiedzialność za pogarszającą się dostępność do lekarzy.

W kolejnej części debaty Trzaskowski zaatakował Nawrockiego pytaniem o in vitro. Kandydat wspierany przez PiS zapewnił, że nie będzie przeciwnikiem tego rozwiązania ani nie zablokuje samorządowych programów wsparcia. Podkreślił, że każde dziecko, niezależnie od sposobu poczęcia, zasługuje na takie samo traktowanie przez państwo. Jednocześnie Nawrocki ponownie wrócił do tematu służby zdrowia, zarzucając Trzaskowskiemu „eksperymenty prywatyzacyjne” i brak skutecznych rozwiązań dla pacjentów.

Konserwatywne środowiska odebrały te fragmenty debaty jako dowód na to, że Trzaskowski nie radzi sobie z podstawowymi problemami mieszkańców stolicy, a realne wsparcie dla rodzin i dzieci pozostaje jedynie w sferze deklaracji.