Pani Zosia była świadkową na ślubie przyjaciółki. Po ceremonii w kościele wszyscy ruszyli na wesele.
Elegancka sala, piękna zastawa i... puste brzuchy niektórych gości. — Wróciłam do domu głodna jak wilk — opowiada "Faktowi" kobieta. Co tam się wydarzyło?
— Nie przełknęłabym schabowego, dewolaja czy nawet łyżki rosołu — mówi pani Zosia. — Od dobrych 20 lat jesteśmy z mężem wegetarianami, a nikt nie wziął tego pod uwagę. Poza jarzynową i surówkami w menu nie było niemięsnych propozycji — dodaje.
Źródło: www.fakt.pl