Mundurowi skuli matkę, by w kajdanach żegnała zmarłego synka. Ekspert: kompromitujący teatr
Matka w kajdankach nad grobem dziecka. Państwo urządziło pokaz siły zamiast aktu współczucia!
Obraz 22-letniej Magdaleny W., stojącej nad grobem czteromiesięcznego synka w kajdankach na rękach i nogach, w więziennym uniformie, wstrząsnął opinią publiczną. Kobieta została doprowadzona na pogrzeb z aresztu, gdzie przebywa za oszustwo. Choć nie była skazana za przestępstwo z użyciem przemocy, służby zdecydowały się na pełne środki przymusu – jak wobec groźnego przestępcy.
Eksperci nie mają wątpliwości: to była przesada. Były szef Służby Więziennej, Paweł Moczydłowski, nazwał sytuację „kompromitującym teatrem” i podkreślił, że dwóch funkcjonariuszy mogło zapewnić bezpieczeństwo bez upokarzania kobiety. Zastosowanie kajdanek zespolonych i więziennego stroju w tak dramatycznym momencie życia matki uznano za niehumanitarne i nieadekwatne do sytuacji.
Służba Więzienna tłumaczyła się „negatywną prognozą kryminologiczną” i ryzykiem spotkania z poszukiwanym konkubentem. Jednak nawet jeśli istniały podstawy do ostrożności, sposób ich realizacji budzi poważne wątpliwości. Czy naprawdę nie można było okazać minimum empatii?
Śmierć dziecka w rodzinie zastępczej, do której trafiło po zatrzymaniu matki, również pozostaje niewyjaśniona. Sekcja zwłok nie wykazała przyczyny zgonu, a śledztwo trwa. Tymczasem społeczeństwo zadaje pytanie: czy państwo, które miało chronić, nie stało się bezdusznym aparatem, który upokarza zamiast wspierać?.