
Koszmar na krakowskiej porodówce. "O, w poród się bawimy? Moje pieski tak robią"
W międzyczasie personel przychodził podłączyć KTG. Nikt nie pytał, jak się czuję. Nie wiedziałam, na jakim etapie porodu jestem - wspomina. Wcześniej, między godziną 8 a 9, zaczęła doświadczać regularnych, bardzo bolesnych skurczów. Tak jak uczono mnie w szkole rodzenia, przy każdym skurczu starałam się przyjąć pozycję kolankowo-łokciową. Kiedy klęczałam na łóżku, próbując jakoś przetrwać kolejny skurcz lędźwiowy, do sali weszła położna, która przyjmowała mnie rano i powiedziała: "O, w poród się bawimy? Moje pieski tak robią, gdy się chcą ze mną bawić". Jedyne, co byłam w stanie wtedy odpowiedzieć to: "Moje też"